„W poszukiwaniu harmonii”, galeria Glaza Expo Design, Gdańsk, Polska, czerwiec 2006

Marzeniem każdego artysty jest wystawa w renomowanej galerii. Glaza Expo Design jest w krajobrazie galerii Trójmiasta miejscem znanym. W tym roku obchodzi swoje 15-te urodziny. Chciałbym Państwa zaprosić i zachęcić do obejrzenia wystawy młodej artystki Ewy Kalińskiej.

Autorka uprawia malarstwo i rysunek. Od kilku lat zajmuje się tkaniną artystyczną, to właśnie ona jest tematem ekspozycji. Ulubioną techniką Kalińskiej jest aplikacja – pozwala artystce wyrazić najlepiej swoje emocje. Autorka wystawy jest dobrą obserwatorką artystów, od zawsze inspirował ją świat, który ich otaczał. Niektórzy ukazywali jego urodę najdokładniej jak było to możliwe. Inni natomiast byli zainteresowani przedstawieniem własnych odczuć w zetknięciu z przyrodą. U Pani Ewy motywy roślinne zdominowały jej twórczość. zapełnia nimi swoje prace. Widać biegłość warsztatową. Pani Kalińska stara się znaleźć interesującą formę dla swoich utworów tkackich . W tym momencie przychodzą mi na myśl zdania z katalogów wystawy J. Wilkonia cytuję: „Kiedy zwykły artysta rysuje konia koncentruje się na tym, by zwierze miało cztery nogi, grzywę i ogon. Józef Wilkoń potrafi sprawić, że ów koń rży, jest w lekko melancholijnym nastroju, uwielbia jeść siano w blasku księżyca. Patrząc na fenomenalne prace jego autorstwa trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi tu o coś więcej niż o zręczną rękę i talent, zmysł obserwacji.” Autorce wystawy chodzi o to coś więcej. Od samego zarania tkanina zasadzała się na określonej konstrukcji polegającej na przeplocie pionów i poziomów przez co w technice tej nie zachodziły żadne zmiany. Zwrot nastąpił w tkactwie. Jest wykwitem naszych czasów.

Przejawem fermentu jest próba nadania tkaninie nowego kształtu. Faktura tkaniny staje się dominantą artystycznego przekazu. Ażury, czesania i tym podobne techniki mają na celu rozbicie ram gatunku. Powstają prace wskazujące na fascynację formą przestrzenną posługiwanie się architekturą jako jej tłem. Autorka wystawy czerpie z tych doświadczeń. Chciałbym pogratulować artystce wytrwałości przy żmudnym sposobie opracowania utworów. Tego wysiłku nie czuć jednak w lekkości i finezji rysunku, subtelnej cyzelacji form.

Marek Model, 2006

 

Pytanie o piękno naszych przedmiotów codziennego użytku powinno być pytaniem retorycznym – to, co nas otacza, z czym mamy na co dzień kontakt, powinno być nie tylko praktyczne ale też estetyczne. W tym świetle propozycja Ewy Kalińskiej należy do sztuki najwyższej klasy. Na jej nowej wystawie można zobaczyć trzy znakomicie skomponowane ze sobą elementy wystroju domu, ale w zupełnie nowych aranżacjach i rolach. Umownie nazwijmy je „oknami”, „kapami” i „poduszkami”.

Okna to niezwykłe płótna, które za ramy obrały sobie ściany domu. Przedstawione na nich są rośliny, które spotykamy na naszych podwórkach, łąkach i ogrodach. Całość jest utrzymana w jednym kolorze – bieli, ale myli się ten kto myśli, że biel nie potrafi oddać bogactwa życia. Okna pokazują w sposób niezwykły, jak wiele odcieni potrafi uzyskać kolor biały – a wszystko zależy od tego, jaki materiał został wykorzystany do przedstawienia danego wzoru. Tak więc rzucać w oczy będą się dzwonki, które są małymi poduszeczkami. Także motyle, wyhaftowane i przyczepione do siatki, będą unosić się nad kwiatami, jak żywe. Nie wolno jednak zapomnieć, że są to okna, a więc muszą prowadzić na świat – nie mogą zasłaniać krajobrazu. Dlatego część elementów wygląda, jak utkana z mgły, inne wynurzają się z niej i zdają się zaglądać do wnętrza naszego domu, nie naruszając intymności i ciepła czterech ścian, a wręcz chroniąc je przed obcymi.

Zupełnie inaczej wyglądają kapy, tym razem już kolorowe. Ich zastosowanie jest rozmaite: mogą nakrywać nasze łóżko, leżeć na podłodze jako dywanik, a najlepiej prezentują się powieszone na ścianie. Utrzymane są w kolorach ziemi – jasne zielenie i brązy kontrastują z delikatnym fioletem dzwonków, które wychylają swoje główki z tych swoistych gobelinów. Na innej kapie widnieje dostojne drzewo, wręcz chce się wejść do środka lasu.

Całość uzupełniają poduszki – listki i ślimaczki. Na ich widok chce się „Uciec z duszą na listek”, jak w wierszu Mickiewicza. Szczególnie, że jego mieszkaniec, ślimak, chyba ma zamiar ześlizgnąć się z niego i powędrować gdzieś na drugi koniec pokoju.

Żeby nasze mieszkanie było ładne, możemy powiesić obrazy, kupić piękne meble i podłogi przykryć drogimi dywanami, ale żeby miało duszę potrzeba czegoś więcej niż przedmiotów – potrzeba ukrytej w nich Sztuki

Magdalena Tomkowska, 2006